Czas przejść od łajdackich świstań do meritum.
Niepokoić musi każdego inteligentnego człowieka, że w naszym kraju wciąż mało kogo obchodzi klimat. Bezmyślnie wzruszamy ramionami na newsy o suszach czy powodziach, choć dla ludów Afryki, Azji i Oceanii to sprawa życia i śmierci. Pocieszam się, że przedstawiciele tych ludów sami nam to wkrótce wytłumaczą, gdyż bedziemy ich mieć za sąsiadów na naszej ulicy, w pracy, w kościelnej ławie.
Nota bene, dziwić musi również, a wręcz powinien oburzać, brak jakiejkolwiek publicznej dyskusji na temat pustostanów. Pozwalamy długowiecznym babciom przez dekady samotnie okupowac dziesiątki metrów kwadratowych podczas gdy biedni tego świata dogorywają w obozach lub slumsach. A jednynym ich grzechem było to, że rodzice spłodzili ich nie nad Wisła, a w strefie szalejącej wojny, suszy bądź zalewania oceanem rozjuszonym topniejącą Antarktydą. Albo czy któryś z naszych „przywódców” będzie miał odwagę wkwaterować rzesze potrzebujących do pustostanów kupowanych pod rzekomą inwestycję przez krótkowzrocznych, zachłannych dorobkiewiczów?
Żeby choć trochę złagodzić efekt nadchodzących nieszczęść musimy zacząc zużywać mniej powierzchni, mniej wody, mniej energii.
Można wątpić czy nasza mizerna klasa przywódcza stanie na wysokości zadania – na pewno mamy jednak dobre przykłady państw i narodów sojuszniczych, którymi trzeba się inspirować: