Od ładnych kilku miesięcy miotam się i zadaję sobie pytanie: zbieram czy ciułam? Kupuje by nie stracić czy dla przyjemności oglądania?
Czy 150 zł za 1 oz HR to dużo? Za dużo? A może okazyjnie?
Odpalam neta i widzę polskiego HR-a z Czarnieckim, który mnie się podoba, upamiętnia ważną osobę i może nawet przy okazji poczytam co nieco o nim więcej. Ale ta cena - 180 zł za niecałą uncję. Kurcze drogo, bo 1 oz liścia kosztuje niecałe 7 dyszek. Ostatnimi czasy mocno się wyprzedałem i jakaż była moja złość, kiedy licytacje HR-ów na allegro kończyły mi się w okolicach 150 zł. Strata... Nawet spora... Ktoś się ucieszył, bo przytulił WTE w bardzo dobrych cenach. Za kasę z wyprzedaży obkupiłem się w tani bulion. W zasadzie deal niezły, bo w sumie potroił stan wagowy posiadanego kruszcu. I co dalej? Totalna lipa... W tubie 25 takich samych blaszek, trochę waży w dłoni, ale nie ma fanu z oglądania. W szafie puste półki, na których jeszcze niedawno leżały HR-y, na widok których gęba się cieszyła. Ale przecież nie będę płakał, bo lepiej mieć więcej niż mniej blachy...
Dzisiaj kilka godzin wisiałem na linie na wrocławskim Gaju i chyba trochę mi słońce w palnik przyświeciło zbyt mocno, a może właśnie idealnie w punkt. Karczycho piecze, bo zapomniałem, że mi żona krem z filtrem włożyła do torby i nie posmarowałem... Na fajrant jakiś wrocławski orzeł narobił mi na nową koszulkę firmową... Wsiadając do auta stwierdziłem z kumplem, że trzeba być mocno porąbanym, żeby się szlajać po dachach i piwnicach i męczyć się z upierdliwymi klientami, zamiast siedzieć wygodnie w korpo z posiadanymi kwalifikacjami. Ale jestem porąbany w końcu i dobrze mi z tym... Ślub brałem w piątek trzynastego w miesiącu bez "r", jeżdżę autem z silnikiem 3,6l w benzynie bez gazu po mieście, za niecały miesiąc powdycham sobie spalin na wrocławskim półmaratonie, a w drodze na kolejny WMF pewnie znowu złapiemy fotkę z budki dla ptaków i właśnie postanowiłem odbudować kolekcję HR-ów....
Zakupem pochwalę się, jak dojedzie. 10oz....tanio kupione....