Ten pan bardzo emocjonalnie podchodzi do tego co nieuchronne. Rozsądny człowiek zada sobie trud by głebiej przemyśleć zagadnienie – czy jak się zdenerwuję i nawymyślam morzom i oceanom światowym, i przyłoże im do tego batem przez taflę wody niczym Kserkses, to od tego poziom wody się obniży? Albo czy zawistne wypominanie komuś że przyleciał własnym samolotem zatrzyma suszę w Mozambiku? Proszę bardzo – mam dwie ręce i dwie nogi – jeśli lubię się porównywać i mi szkoda, że inni mają więcej – biorę sie do roboty i dorabiam się.
Zresztą, zamiast z motyką szturmować słońce lepiej zmieniać swoje nawyki! Na szczęście ostatnio przeczytałam, że
„65 proc. Polaków uważa, że władze naszego państwa powinny zezwalać <<dużej lub pewnej liczbie osób>> na przyjazd i zamieszkanie w naszym kraju. Co ważne, mówimy tutaj o osobach innej rasy lub z innej grupy etnicznej.”
W pierwszej kolejności trzeba chyba zaprosić więcej hindusów, żebyśmy się uczyli od nich jak przestawiać sie z dań mięsnych na roślinne, itd.